Kiedy Warszawa przystąpiła do Stowarzyszenia C40 Cities (https://www.c40.org/pl/ ), a jej Prezydent publicznie poprał Cele wspólnych działań, przez media przetoczyła się burzliwa dyskusja, a niemal każdy polityk lub samorządowiec odniósł się do poniższych wytycznych.
Jak się domyślacie w większości nie były to komentarze przychylne, pojawiło się za to wiele nawiązań do ograniczania swobody, braku demokracji, czy wręcz zamachu na naród polski. Komunikacja w polityce rządzi się swoimi prawami, zwraca jednak uwagę fakt, że najwięcej emocji negatywnych prezentowały osoby dojrzałe wiekiem. Trudno się dziwić😊
Jeśli przyjąć, że samorządowcy przez swą liczbę są odpowiedzią na temat demografii klasy politycznej w Polsce – oto odpowiedź. Statystyczny polski radny jest mężczyzną po 50. roku życia, z wykształceniem policealnym lub średnim. Jest rolnikiem, ogrodnikiem, leśnikiem lub rybakiem – tak wynika z najnowszych informacji Głównego Urzędu Statystycznego. Osoby te prezentują „tradycyjny model przekonań”. Czy wiek metrykalny rzeczywiście ma tu tak duże znaczenie?
Pokolenie X to generacja osób urodzonych pomiędzy 1965 a 1980 rokiem. To kontestatorzy buntujący się przeciw hierarchii, ale też konsumenci mocno przywiązani do materii (co zostało odważnie zobrazowane w kultowym już filmie „Fight Club”). W czasie ich młodości przyspieszył rozwój technologiczny, co zmieniło postrzeganie kluczowych kompetencji, ale też dostęp do wiedzy. Cechy pokoleniowe to samorozwój, wolność wyboru i działania. W Polsce to pokolenie międzyustrojowej transformacji, trudnych początków kapitalizmu, rozwoju przedsiębiorczości. Dorabianie się, posiadanie, np.: samochodu stały się dążeniami i aspiracjami wielu, miernikiem sukcesu.
Te dwa pokolenia to politycy, ale też nasi rodzice, dziadkowie. To pokolenia wychowywane w duchu nieograniczoności dóbr naturalnych, koncentracji na rozwoju przemysłowym, podporządkowywaniu zasobów potrzebom człowieka. W Polsce – w koncentracji na odbudowie, rozwoju kraju, a potem, w latach 80 i 90 XX wieku na „doganianiu Zachodu”. Edukacja w zakresie ekologii w zasadzie nie istniała, szersze spojrzenie obejmujące kolejne pokolenia sprowadzało się do zapewnienia bytu materialnego i budowania odpowiedniej pozycji. Próby wprowadzenia ograniczeń, zwłaszcza jeśli ograniczenia te dotyczą nawyków zakupowych, konsumpcyjnych, spotykają się z ich dużym sprzeciwem. Przedstawiciele BB chętnie odwołują się też do „tradycji”, która ma stanowić kulturowe spoiwo społeczne.
Wiedza na pewno sprzyja budowaniu bardziej świadomych postaw. Dziś nie ma już wątpliwości, że społeczeństwo umiaru to przyszłość. Jednak nawet te osoby, które popierają różnego rodzaju proekologiczne zmiany są mniej entuzjastyczne gdy przychodzi czas wprowadzenia ich u siebie. To naturalne.
Wracając do kotleta i samochodu.
Mięso hodowane na masową skalę nie ma nic wspólnego z ekologicznym źródłem białka. Jego nadmiarowe spożycie przekłada się za to na otyłość i choroby cywilizacyjne. A wytwarzanie odpowiada za degradację połaci upraw i olbrzymią emisję CO2. W Polsce spożycie mięsa jest duże, a produktów roślinnych niewielkie. Mamy też wysyp chorób, a seniorzy zazwyczaj mają niską jakość życia, są schorowani i osłabieni. Jakieś analogie?
Posiadanie samochodu nie jest wyznacznikiem jakości życia. W Polsce przypada średnio 642 samochody na 1000 mieszkańców. W Warszawie, która ma około 1,7 miliona mieszkańców jest to 620 aut na 1000 mieszkańców, w porównywalnym wielkościowo Wiedniu jest to 380 samochodów na 1000 mieszkańców. W Berlinie to około 300 aut, w Londynie – 360, w Paryżu – 234. Patrząc na to zestawienie łatwo wyobrazić sobie nie standard życia, ale wielkość korków, a co za tym idzie – jakość powietrza.