W 1970 roku ekonomista Milton Friedman opublikował w New York Times zdanie: „Odpowiedzialnością społeczną biznesu jest zwiększanie zysków.”
W dalszej treści artykułu pojawiają się informacje o tym, że niejako ramami działania firmy jest postępowanie etyczne, zgodnie z prawem i na w pełni konkurencyjnym rynku, te aspekty zostały jednak w pewnym sensie pominięte. Biznes szukał jednej wytycznej i ją znalazł! Paradygmat zysku stał się „Świętym Graalem” biznesu na kolejne półwiecze, a zapatrzenie w jego wypracowanie skutkowało m. in.: tym, że analitycy finansowi w latach 90 XX wieku wręcz piętnowali firmy, które podejmowały inne działania na rzecz społecznej odpowiedzialności.
I bądźmy szczerzy. To zysk jest motorem napędowym biznesu. Nawet gdy indywidualnie podejmujemy decyzję dotyczącą uruchomienia własnej, małej zazwyczaj, działalności gospodarczej i stajemy się przedsiębiorcą jest to element kluczowy w procesie tej zmiany. Jak pokazały badania motywów podjęcia decyzji o założeniu i prowadzeniu własnej firmy: Chęć usamodzielnienia się, samodecydowania wskazało 52,7%, a chęć polepszenia własnej sytuacji materialnej 50,9% respondentów. Na dalszych pozycjach wskazane zostały: chęć rozwoju, strata pracy i inne.
Im większa firma tym bardziej ocenia się ją przez pryzmat zyskowności działania. Wydawać się mogło, że w przypadku olbrzymich, działających na wielu kontynentach koncernów jest to obiektywny i sprawiedliwy miernik sukcesu.
Co przyniósł ten paradygmat zysku? Mówiąc wprost: skoro zadaniem firmy jest wypracowanie zysku, a jego wartość stanowi jedyną ocenę efektu działalności otworzyło to przedsiębiorstwom, a może bardziej ludziom nimi zarządzającym drogę do nieetycznych i dewastacyjnych działań. Po co zatrudniać osobę dorosłą w Europie, skoro można dużo taniej zlecić pracę dziecku w dalekim kraju Afryki? Budowa oczyszczalni ścieków jest droga, więc odprowadzenie ich do pobliskiej rzeki jest znacznie bardziej opłacalne finansowo. Transport lotniczy produktów jest i tak tańszy niż zlecenie produkcji pobliskiej, lokalnej wytwórni. Można tak w nieskończoność.
Z biegiem lat i rozwojem gospodarki, okazało się, że za zyski korporacji i ich inwestorów płaci coraz więcej osób, a sposób działania jest opłacany dewastacją środowiska, kosztami ekologicznymi i społecznymi. Od wielkiego kryzysu ekonomicznego w 2008 roku przybrała na sile krytyka takich zasad kapitalistycznej gospodarki.
W 2019 roku Busines Roundtable (Amerykańska organizacja wielkiego biznesu) wydała oświadczenie, w którym 180 Prezesów największych światowych korporacji i banków zadeklarowało odejście od paradygmatu według którego kluczowym zadaniem kierowanych przez nich organizacji jest dostarczanie zysku ich akcjonariuszom.
Co w zamian? Podejście które przynosi korzyści wszystkim: klientom, pracownikom, dostawcom, akcjonariuszom i całym społecznościom.
Jak to zrobić? Mechanizm wydaje się prosty. Pracownicy powinni być traktowani i wynagradzani sprawiedliwie, środowisko powinno być chronione przez zrównoważone praktyki biznesowe, klienci powinni otrzymywać produkty jakościowe, a akcjonariusze liczyć nie tylko zysk, ale i kapitał społeczny organizacji.
I kiedy już nabraliśmy przekonania, że deklaracje te są prostą drogą do w pełni zrównoważonego rozwoju na niwie ekonomii warto zwrócić uwagę na to co może ten trend hamować.
Obecny kapitalizm opiera się o olbrzymią rozbieżność dochodów. W 1970 r. przeciętna wartość zarobków szefa w największych amerykańskich korporacjach była 28 razy większa niż przeciętna zarobków wszystkich pracowników. Dziś jest 400 razy wyższa. Znaczną część tych wynagrodzeń stanowią akcje. W skutek tego w globalnej gospodarce przychody z kapitału rosną szybciej niż dochody z pracy, powiększając i tak już ogromne nierówności. Wg. Oxfam (2017) 8 najbogatszych ludzi świata ma dziś tyle, co biedniejsza połowa ludzkości, a wg Global Wealth Report (2016) 10 proc. najbogatszych firm ma 89% globalnych aktywów gospodarczych.
Według ekonomistów ze szwajcarskiej politechniki ETH w 2012 roku:
- na świecie działało 37 milionów przedsiębiorstw,
- 43 tysiące to globalne korporacje,
- 737 z nich kontroluje około 80% korporacyjnego systemu światowej gospodarki,
- dalej: 147 firm kontroluje 50% z tych 737, a są to głównie instytucje finansowe, w tym około 100 banków, firm ubezpieczeniowych i największych funduszy inwestycyjnych. Te firmy praktycznie „rządzą” światową gospodarką, nie konkurują realnie, raczej tworzą sieć pozarynkowych kooperacji.
Czy w świetle tych faktów realnie możliwa jest zmiana zasad działania w życiu gospodarczym?
Każdy z nas ma wybór. Nawoływania do wybierania lokalnych produktów wpływają na skrócenie łańcuchów dostaw, a każda złotówka wydana w niezależnym przedsiębiorstwie zmniejsza przychód gigantów. Różnorodność ekonomiczna znacząco zwiększa szanse na to, że zrównoważony rozwój będzie faktem, a nie korporacyjnym frazesem. Każdy z nas decyduje. I każdy z nas jest odpowiedzialny. Tu akurat sprawdza się specyficzny rodzaj demokracji: „demokracja portfela” – przez decyzje zakupowe możemy decydować kto rośnie. Wybierajmy mądrze.
Link do źródeł:
Badanie motywacji w podjęciu decyzji o założeniu i prowadzeniu
Pełny opis ekonomicznych zależności w korporacjach: