Taka sytuacja, scenka rodzajowa. Biuro, w biurze jak to w biurze, pomieszczenie socjalne, mini kuchenka. Koleżanka myje talerzyk, gaworzy przy tym z inną. W sumie więcej gaworzy niż myje. A woda cały czas leje się wartkim strumieniem. I kiedy zapytałam, czy ta woda cały czas jest jej potrzebna, usłyszałam: „A idź że ty, ekoterrorystko”. Hmmm. Oczywiście rozumiem, że to żart, sytuacja skłania jednak do myślenia.

Ekoterrorysta. Specyficzne zestawienie, taka niezwykła „gra słów”? Bo czy realne jest połączenie postawy osobnika zainteresowanego ekologią, a więc naturalnym ładem i porządkiem, rozsądnym gospodarowaniem z postawą skrajnie agresywną, gdyż w końcu tak w najprostszym ujęciu można definiować terrorystę?

A na przykładzie: jeśli funkcjonuję etycznie, dbam o środowisko to jest to jak najbardziej ok. A jeśli oczekuję tego samego od innych, to już przesadzam? W tym prostym rozumieniu ekoterroryzm zaczyna się tam gdzie oczekujemy od innych jakiegokolwiek ograniczenia. Czy to najprostsza definicja tego słowa? Niekoniecznie.

Ekoterroryzm to niezgodne z prawem, radykalne metody wywierania presji przez ekologów na rządy, przemysł i inne organizacje w celu uzyskania konkretnych celów. Często stosowane metody to niszczenie maszyn, wypuszczanie zwierząt eksperymentalnych, wysadzanie laboratoriów, etc. Są to więc działania stanowiące złamanie prawa i sądy orzekają zazwyczaj na korzyść zaatakowanego. Koszt zniszczonej maszyny jest policzalny. A życie wiewiórki?

FBI przyjmuje, że ekoterroryzm pojawił się w Stanach Zjednoczonych w drugiej połowie lat 70. XX wieku wśród aktywistów ekologicznych sfrustrowanych brakiem działań ze strony polityków, które zmierzałyby w stronę wystarczającej ochrony środowiska. Organizacje takie jak Earth First! czy ELF (Earth Liberation Front) były jednymi z pierwszych, które głosić zaczęły radykalne hasła i angażować się w równie radykalne akcje. Dziś często zarzuca się ekoterrorystom, że pod „płaszczykiem” ekologii realizują działania biznesowe, polityczne i gospodarcze, działając na zlecenie firm lub określonych lobby.

Prawdą jednak jest, że nie każdy protest jest działaniem ekoterrorystycznym. Oraz że to głośne wyrażanie sprzeciwu przyczynia się do zmian.

Co jest podłożem działania aktywistów ekologicznych? Najogólniej mówiąc: sprzeciw wobec sposobu myślenia, w którym środowisko to jedynie zasób poddany ludzkiej dominacji. A detalicznie podłożem sprzeciwu może być: wartościowanie drzew przez pryzmat kubików drewna, rzek przez pryzmat ich użyteczności jako naturalnego kanału ściekowego, dzikich zwierząt przez pryzmat rozrywki myśliwych, a zamkniętych w ciasnych klatkach norek przez pryzmat luksusowych futer.
To nazywanie spraw po imieniu daje szansę na realną zmianę!
Wobec powszechnej degradacji środowiska postawy wielu z nas się radykalizują. I to masowe protesty wpływają na lokalne władze. W końcu podejmowane są decyzje o inwestycji w oczyszczalnię ścieków, kanalizację, etc. Wiele ważnych inicjatyw ekologicznych zaczęła się od „obywatelskiego sprzeciwu”, od działań aktywistów, jednostek, małych organizacji. Dobrym przykładem jest walka ze smogiem w Krakowie.
Stanie z boku i bierne akceptowanie, albo co jeszcze częstsze, narzekanie we własnym gronie nie przynosi efektów. Efekty przynosi wyrażanie sprzeciwu, dialog, edukacja i odwaga, żeby nazywać sprawy po imieniu. Również w kontaktach społecznych.

Wracając do scenek rodzajowych: zakręć wodę! Podstawą zmiany w zakresie zrównoważonego rozwoju jest rozejrzenie się dookoła i zrobienie tego co możemy zrobić. Nikt nie załatwi tego za nas.

Facebook
Scroll to Top
Skip to content