Spotkaliście się z powiedzeniem, że „świat przyspieszył”? Albo, że „zostajemy w tyle”, lub że „pociąg odjechał”. Wszystkie one oparte są na liniowej koncepcji czasu i trudno je traktować dosłownie jednak wskazują na istotne zagadnienie i realną zmianę z jaką się mierzymy.

 

Historia ludzkości to czas spektakularnych osiągnięć. Spójrzcie wstecz. Rozpalenie ognia, wynalezienie koła, pismo oraz możliwość druku – wszystkie te wynalazki zmieniły rzeczywistość współczesnych oraz przyszłych pokoleń. W nieco bliższych nam czasach pojawiły się samoloty, fotografia  a za nią film, oraz maszyna parowa która zrewolucjonizowała podróżowanie i prawdziwie napędziła erę industrialną. Wielkie wydarzenia. Wspaniałe możliwości.

 

Ta retrospekcja może uświadomić nam, że my, ludzie mamy nieodpartą potrzebę rozwoju i zmiany, tak samo jest i dziś. Skąd zatem to coraz bardziej powszechne wrażenie, że nasza rzeczywistość nas…przytłacza? Chodzi właśnie o czas.

 

W minionych wiekach przełomowe odkrycia wchodziły na światową arenę w pewnych odstępach czasowych, dzieliły je lata, a czasem nawet stulecia. Ludzie mieli zwyczajnie czas na zaakceptowanie zmiany, zrozumienie jej i spopularyzowanie. Często było to rozłożone na dwa a nawet trzy pokolenia. Dziś szacuje się, że nowości które realnie wpływają na zmianę naszego stylu życia lub sposobu pracy pojawiają się co dwa do pięciu lat. W głównej mierze odpowiadają za to rozwiązania cyfrowe, jednak nie tylko. Ekonomiści i inni eksperci od rozwoju rynków wprost komunikują, że 80% produktów i usług z jakimi spotykamy się dziś stanie się „przestarzała” w perspektywie maksymalnie 5 lat. Jedne będą wymagały zmian, rozszerzenie lub reorganizacji, a inne całkowicie zostaną wyeliminowane z rynku. Skutki dla przedsiębiorców są zrozumiałe. A jaki efekt tych zmian dotyka klienta? Z jednaj strony wielość ofert, z drugiej jednak znika to co znamy, lubimy, a nowe rozwiązania mogą wymagać od nas akceptacji nowości, nauczenia się czegoś, zaadoptowania się do realiów. To rozwija, ale też męczy.

 

To tempo zmian i ich nieuchronność może nasilać też stres. Nie każdą zmianę witamy z radością. Wiele z nich budzi nasze obawy przed nowym i nieznanym. Obawiamy się tego czy wszystko zrozumiemy, czy nasze stanowiska pracy nie znikną, czy będziemy potrafili stale uczyć się nowych rzeczy. To naturalna obawa, taka sama jak wielu pracowników fizycznych obawiało się straty pracy kiedy w fabrykach montowano maszyny parowe. Można zatem powiedzieć, że taka obawa to cena zmian „cywilizacyjnych”. Tak było, jest i zapewne będzie.

 

Pewnie tak jest, warto jednak zdać sobie sprawę, że nie tylko technologia funduje nam stałe nowości i jest kolejny czynnik, który nie ułatwia nam życia i logicznego myślenia. To tak zwany szum komunikacyjny. Według badań przeciętny człowiek wchłania dziennie około 100 000 słów z zewnętrznych źródeł masowego przekazu. To tak, jakby ktoś przez 12 godzin bez przerwy do nas mówił. Oczywiście nie tylko o słowa chodzi. Te zewnętrzne bodźce to również obrazy, dźwięki, różnego rodzaju interakcje. Bardzo często negatywne. Przywołaj w pamięci ostatni serwis informacyjny jaki słyszałeś. Ile w nim było wiadomości negatywnych, a ile pozytywnych? W naszym otoczeniu przekazu negatywnego jest znacznie więcej! Finał – jesteśmy w stałym stresie. Podminowani, zaniepokojeni, w trybie czuwania. W takiej sytuacji każda, nawet potencjalna zmiana napawa nas obawą.

 

Tak duża ilość informacji, danych powoduje, że u człowieka w pewnym sensie zabijana jest zdolność do trafnej refleksji i analizy. Aby ochronić się przed ilością informacji, nie analizować wpadamy w automatyzmy. Przestajemy analizować, drążyć, dociekać, oczekiwać dowodów. Przyjmujemy informacje które otrzymujemy, nie zagłębiamy się w nie i idziemy dalej.

 

Skutki są dwojakie.

 

Autorzy różnego rodzaju przekazów mają świadomość tych zasad funkcjonowania człowieka. Starają się zatem aby ich przekaz lepiej przebijał się do świadomości. Łatwo to zrobić poprzez jego większą sensacyjność, krzykliwość, łatwiejszy odbiór.

 

My sami zatracamy skłonność do krytycznego myślenia. Stajemy się konformistami. Dajemy się nabierać, że więcej to lepiej, albo że rację ma ten, kto krzyczy głośniej. Akceptujemy różnego rodzaju treści bez ich weryfikacji. Żyjemy.

 

A jesteśmy szczęśliwi?

 

 

Więcej:

https://www.national-geographic.pl/ludzie/wynalazki-xix-wieku-10-pomyslow-ktore-zrewolucjonizowaly-swiat/

 

https://zwierciadlo.pl/psychologia/325194,1,przebodzcowanie–zbyt-glosno-zbyt-intensywnie-zbyt-wiele-co-oznacza-przestymulowanie-u-doroslych.read

Facebook
Scroll to Top
Skip to content